sobota, 2 stycznia 2016

Ostatni post

Nie potrafię znaleźć słów pozwalających na opisanie tego jak się czuję.
Brakuje mi mojego synka. Widzę go wszędzie, jak przemyka koło mnie. Jak bawi się i woła żebym była przy nim. Widzę jak mógłby jeździć na rowerku biegowym, który stoi w garażu i nie wierzę, że go nie ma. Pytam codziennie w przestrzeń "Gdzie jesteś synku?". Czekam na odpowiedź , której nie ma i chyba nigdy już nie usłyszę. Nakrywam do stołu i widzę puste miejsce po nim. Kupuję w sklepie coś do jedzenia i odruchowo sięgam po jego ulubione jedzonko i pitko. Nie wiem gdzie jest i tęsknię bardzo. Głaszczę córkę na dobranoc i marzę by go przytulić i ucałować przed snem. Budzę się i nie słyszę go, nie widzę. Uśmiech, który miał w chwili śmierci, daje mi nadzieję, że jest w miejscu wolnym i lepszym niż nasze. To co mamy tu, jest okropne i naznaczone cierpieniem. Wierzę, że ma się lepiej i wypoczywa po tak długim czasie walki. Bezowocnej walki, z tym co nadal nieznane i niemożliwe do okiełznania.
To była przepychanka z rakiem, trwająca prawie dwa lata. Nierówne siły stykały się ze sobą i ścierały nieustannie. Chęć życia starała się przecisnąć przez przeciwności, które z rozpędu waliły prosto w ciało mojego maluszka. Nie miał szans. Często mówiłam, że serce matki to wie. Starałam się jak mogłam towarzyszyć mu i umilać nasz wspólny czas. On, w swojej cudownej mądrości, prostował mnie i nawracał w chwilach smutku czy rozpaczy.
Gdy widziałam jak cierpi i oczy napełniały mi się łzami mówił " Mamo to tylko tu".
Była pomiędzy nami więź, której nie da się powtórzyć, a której zerwanie jest dla mnie okrutnie bolesne. Tej pustki nikt nigdy nie zapełni i ta pustka i poczucie braku, na zawsze we mnie pozostanie. Obiecałam mu, przed śmiercią, że dam radę, że ma się nie martwić. Staram się temu podołać, ale to bardzo trudne. 

Naprawdę trudno tu bez Ciebie być synku.