wtorek, 29 września 2015

Planowanie radioterapii

Pierwszy dzień planowania radioterapii przypadł na początek listopada.
O 7 z minutami pojawiliśmy się na oddziale z Nieborakiem i jego babcią. Oddziałowa wstała chyba lewą nogą, miała focha i marudziła coś pod nosem. Nie powstrzymała się także od niemiłych komentarzy w stronę babci. Tak dla dołożenia nieprzyjemnych emocji, na to z czym się mieliśmy tego dnia zmierzyć...
Lekarz, którego poprosiłam o skierowanie (żeby się przyjąć do szpitala muszę mieć skierowanie z oddziału i zasuwać na izbę przyjęć, a potem znowu na oddział do przyjęcia) zapytał mnie "ale tu Pani chce przyjść?"
Nie wiedziałam co mam na tak durne pytanie odpowiedzieć i wyszło ze mnie to, co na wierzchu:
"nie chcę, ale potrzebuję skierowanie, abyście mogli przyjąć nas na oddział i aby potem jechać na planowanie..." Ten Pan zadziwiał mnie przez cały okres naszego chorowania brakiem wiedzy i nieumiejętnością ogarnięcia spraw.
O 7.40 w karetce, na sygnale i tak szybko, że mały nie bardzo wiedział co się dzieje. Ja zapięta pasami, on bidulek na moich kolanach. Trzymałam go mocno i tuliłam, ale niewiele to pomagało. Mały zawsze był wyczulony na głośne dźwięki, a sygnał karetki, który rozsadzał moją głowę, na niego działał chyba nawet boleśnie. Bardzo płakał całą drogę, nie potrafiłam go uspokoić, zatykałam dłońmi jego uszy, głaskałam i po ciuchu znowu płakałam z niemocy.

Gdy dojechaliśmy do szpitala, w którym prowadzona jest radioterapia, oboje byliśmy w opłakanym stanie, a nawet się jeszcze dobrze wszystko nie zaczęło. Doszliśmy przez korytarze pełne dorosłych pacjentów do malutkiego pokoju na uboczu. Był to "pokój dziecięcy". Aparatura, puls-oksymetry i trzy łóżka. Panie jakieś, kitle białe, zielone - nie mogłam się ogarnąć. Mały, podobnie jak ja, dochodził do siebie po zwariowanej podróży karetką.
W pewnym momencie przyszła radioterapeutka i  i zaprosiła na rozmowę do swojego pokoju.
Mila, konkretna i opanowana. Zadałam milion pytań i wypowiedziałam wszystkie swoje uprzedzenia i wątpliwości co do radioterapii Nieboraczka.
Uspokoiła mnie, odnosząc się na moja prośbę do własnych doświadczeń, że warto, że radioterapia jest już nowoczesna i możemy z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać poprawy jakości życia i jego wydłużenie. Mówiła, że możliwe że guzy znikną, teraz promienie są jak nóż chirurgiczny lecz mniej inwazyjne...Nie miałam w sobie do końca zgody na to wszystko, jedyne co udało mi się osiągnąć - czego zupełnie się jednak nie spodziewałam, to to że mogłam się wycofać w każdym momencie, jeśli stwierdzę ze Nieboraczek ma dość.  Oni - zespół radioterapeutów, także na bieżąco miał monitorować jego stan i zmieniać dawkę promieniowania, lub zaproponować przerwę itp.
Stąd, podczas całej radioterapii czekała nas permanentna hospitalizacja, czyli minimum 6 tygodni w szpitalu.
Pierwszego dnia planowania uśpili maluszka mojego i zrobili tomograf komputerowy dla określienia miejsc, które mają być naświetlane. Przy kolejnej naszej wizycie zrobili mu maskę do naświetlań. Zaprosili mnie jak spal i pokazali co i jak. Było przy Nieboraczku 11 osob - technicy, fizycy, radioterapeuci, pielęgniarki i anestezjolog. Potem kolejna rozmowa, podczas której dowiedziałam się jaki jest plan : 20 lżejszych naświetlań na głowę i rdzeń, 11 mocniejszych celowanych w guzy. Razem 6 tygodni na oddziale onkologii i 31 lamp, 5 dni w tygodniu. Naświetlania w uśpieniu, aby się mały nie ruszał, wybudzenie i powrót na "nasz oddział" karetką. Byłam przerażona, ponad 30 razy usypianie i wybudzanie, radioterapia, podróże karetkami, hałas i zamknięcie na oddziale. Oszołomienie nie chciało minąć, nie wiedziałam jak mam się do tego ustosunkować i czułam, że nie będzie z tego nic dobrego. Wiedziałam, że ośrodkowy układ nerwowy mojego synka jest mocno nadszarpnięty tym wszystkim co mu robili cały czas i bałam się, że to może być już dla niego zbyt wiele...Przestałam już zupełnie spać, myśli kotłowały mi się po głowie w nieustannym poszukiwaniu ratunku dla mojego ukochanego synka.

Miałam tydzień na uzbrojenie się w siłę przed radioaktywnym maratonem, który zaplanowano od 17-tego listopada 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz