Noc była bardzo trudna, dla mnie i dla niego. I ta pompa... To urządzenie do podawania leków. Podłącza się do tego strzykawkę , bądź kroplówkę i nastawia czas przepływu. Pika na cały regulator gdy zbliża się do końca, gdy jest koniec, kiedy zagnie się kabel i nie ma przepływu, kiedy coś nie styka , albo jest źle ustawione. Generalnie pika większość czasu co jakiś czas, dzień i w nocy. Podobnie pompa sąsiadki w pokoju i w innych salach.
Opanowanie tego urządzenia zajęło mi jakieś trzy doby. Podglądałam pielęgniarki jak to uruchamiają i wyłączają, lub po prostu uciszają. Dzięki temu mogłam szybko zareagować, aby synek się nie obudził.
Mały po założeniu zastawki, był bardzo słaby. Widziałam jak cierpi. Czułam, że tylko moja bliskość może sprawić, iż poczuje się w miarę bezpiecznie i przestanie się bać. Widziałam to w nim, że kiedy jestem, przytulam, mówię, staje się spokojniejszy, oddycha wolniej i przytula, a raczej lgnie do mnie całym swoim ciałem. Potrzebowaliśmy wtedy tego samego. Bycia razem. Nie ważne gdzie i jak. Być tu i teraz, ze sobą. Czułam z każdym takim przytulańcem upływ czasu. Nieustannie towarzyszyła mi myśl, że to może być jeden z ostatnich takich momentów. Jeden z ostatnich przytulańców...
Cały czas dobijała się do mnie myśl : "to nie może być prawda,nas tu nie ma, to nie mój syn i nie ja,to niemożliwe..."
a jednak...to on
to ja
to my
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz